Jestem kim jestem, nie pytaj jaka jestem...

Chciałem powiedzieć światu tylko jedno słowo. Ponieważ nie potrafiłem tego, stałem się pisarzem Stanisław Jerzy Lec

Strona prywatna

Opowiadania

Spis treści:
1. O moim pisaniu opowiadań
2. John von Dracen
3. "Historia miłosna"



O moim pisaniu opowiadań

Nie mam talentu do pisania opowiadań, zresztą to pisanie, za którym nie przepadam, trzeba pisać tak krótko i jak najciekawiej, nie ma miejsca na rozkręcanie się i tworzenie akcji, którą uwielbiam, ale napisałam jak na razie jedno. W życiu warto czasami spróbować czegoś nowego...

book





John von Dracen

Zaczęło się od tego, że John von Dracen umarł. Trudno byłoby temu zaprzeczyć, bowiem świadectwo zgonu podpisał urzędnik, pastor, grabarz oraz właściciel zakładu pogrzebowego. Czy inni wiedzieli o jego śmierci? Jakżeby inaczej? Nie była tam osoby, która go nie znała, która na jego widok by nie drżała i odetchnęła z ulgą na wieść o jego śmierci.
Hrabia za życia zasłynął z chciwości, podłości i braku litości. Nie znając słowa hojność, ściągał wysokie podatki od najuboższych. Bez skrupułów wymierzał na nich mniemaną przez siebie sprawiedliwość: płacisz, albo wisisz. Traktował ich jak żebraków i wieszał na organizowanych przez siebie biesiadach, śmiejąc im się w twarz przy równym sobie.
Nazywano go okrutnikiem o złym oku, który zamraża człowieka spojrzeniem do szpiku kości. Niewiedzącym, co to łaska i miłosierdzie. Potrafiącym tylko nienawidzić, nosić się z dumą i być miłym dla ludzi równym sobie, jeśli mu się to opłaca. Nigdy nie uśmiechał się, przez co jego twarz nabrała ostrych niebezpiecznych rys. Elegancko ubrany mężczyzna, mimo wieku trzydziestu lat był nieczułym i nie wrażliwym osobnikiem, więc nikt nie przypuszczał, że nadejdzie dzień, że pozna miłość.

_______________________________________

straszne
_______________________________________


Pewnego zeszłego lata zmarła jego daleka krewna, która pozostawiła samą czternastoletnią córkę. Prawnicy zgłosili się do niego z prośbą o jej adopcje. John zgodził się, choć było mu to obojętne, ale szanując więzi rodzinne, przygarnął ją pod swój dach. Jednak nie miał najmniejszej ochoty ją poznawać. Żył swoim dawnym życiem.
Minęły dwa lata, gdy spotkał ją przypadkiem spacerującą po jego posiadłości. Miała kruczoczarne włosy spadające na kark, niebieskie lśniące oczy, pełne malinowe usta i zgrabny nosek. Jasną cera, jak i kobieca figura dodawały jej uroku i wdzięku. John zauważając ją przez okno, zastanawiał się kim jest? co tu robi? czy kogoś szuka? Wybiegł z swego pokoju, zbiegł po szerokich zabytkowych schodach i wyszedł naprzeciwko niej. Dziewczyna podniosła oczy i dygnęła, jak na damę przystało. On spojrzał na nią i zapytał, innym niż zwykle tonem:
-Jak panienki godność?
-Nalie Wenir, a pan zapewne John von Dracen .
-Tak, a w czymś panience mogę pomóc? Co panienka tu robi?
-Mieszkam tu od dwóch lat, pan się nie interesował, kim jest to dziecko, które adoptował. Powiedziano mi, żebym nie zawracała panu głowy i powinnam się cieszyć z tego, że mam gdzie mieszkać. Pan bardzo zajęty jest, bo dzieci z tego co słyszałam pan nie lubi. Czemu mi się pan tak przygląda? – zapytała zaskoczona spojrzeniem Johna
-Duże z ciebie dziecko, panna. Czy mógłbym to jakoś wynagrodzić? – zapytał po raz pierwszy nie pewnie dziewczynę, która go zafascynowała, tak jakby wzbudziła w nim odrobinę wrażliwości.
-Nie kryję do pana urazy.
Słysząc te słowa jak mówi legenda John odetchnął z ulgą. Spotykali się codziennie przez kilka miesięcy. Przy niej wrażliwy, przy innych jak zawsze. Pokochali się. Jednak, gdy poprosił ją o rękę, postawiła mu warunek, którego nie potrafił spełnić, być dobrym człowiekiem nie tylko dla niej, a w tedy na zawsze będą razem. Tamtego dnia obudziła w nim się dawna natura, a pieniądz zajął kolejne miejsce. Dopiero gdy opuszczona Nalie zachorowała i zmarła, zrozumiał, że popełnił błąd, że mogłaby nadal żyć i winny jej śmierci popełnił samobójstwo, pozostawiając swoje ukryte skarby w ukryciu.
Mijały wieki, gdy snuł się jako duch po swoim dworze i odstraszał potencjalnych kupców i spadkobierców. Nosząc w sercu swojej duszy cierpienie nie mógł trafić do nieba, a Bóg nie chciał go posłać do piekła, bo wiedział, że może jeszcze uratować swoją dusze.
300 lat po jego śmierci spadek trafia w ręce w Paola Dracena. Młodzieniec znał legendę o swoim pra(pra)dziadzie. Tamtejsi ludzie mówili, że do dziś straszy, że w nocy słychać przeraźliwe krzyki, płacz, hałas i wszyscy kupcy uciekali z stamtąd jak w nieokiełznanym amoku. Był to człowiek odważny, nie bał się niczego, postanowił spróbować. Dwóch przewoźników zawiozło go na teren posiadłości. Szli niepewnie, przy pewnym siebie młodzieńcu. Paol wziął mosiężny klucz i przekręcił zardzewiały od czasu zamek, a drzwi niczym wrota piekieł otworzyły się. Dwór zaniedbany, wszędzie wisiały pajęczyny, a na porozrzucanych meblach widniały grube warstwy kurzu. Można było zauważyć krew, jakby zamordowano tu kilkanaście osób Przewoźnicy czekali za drzwiami, gdy te nagle z hukiem zamknęły się. Przez zasłonięte okna, pozamykane drzwi zrobiło się ciemno. Paol zaczął rozglądać się, gdy poczuł jakby mroźny powiew przemknął tuż obok niego. Gdy szafki same wysuwały się, a stół przemieszczał, w całym pomieszczeniu po ziemi snuła się mgła, a za drzwiami było słychać krzyk uciekających mężczyzn, nie można było mieć wątpliwości to była prawda dom bym nawiedzony Młodzieńca obszedł dreszczyk strachu, ale wiedział, że nie może się poddać i uciec. W pewnej chwili obrócił się, a jego oczom ukazała się niewyrazista postać z krwawiącą raną w sercu. Utkwiła w nim swój wzrok, zbliżając się powoli ku nie mu …

ciąg dalszy nastąpi




"Historia miłosna"

Majka i Haker byli przyjaciółmi do dnia, w którym M. zobaczyła jak H. całuje się z Olką. Dziewczyny nie przepadały za sobą. M. odeszła bez słowa z jeszcze garażowego zespołu. Miała żal do H. o ten incydent, a z pewnością oto, że było to akurat z O. Zmieniła numer i inne kontakty, gdy przyjechał udawała, że nie ma jej w domu. Pewnego dnia odpuścił.

Minął rok.

Ben, bogaty wójek H. wrócił do kraju, zespół wydał płyte, stawał na światowych scenach, a przyjaciół można było oglądać w gazetach. M. nie żałowała,że odeszła. Jedenak pewnego razu do M. przyjechały dziewczyny z prośbą.

-Majka, musimy pogadać - mówiły zdenerwowanym głosem - Haker chce wydać solową płyte, no i nie chce być już naszym wokalistą, jego wójek mówi,że jeśli znajdziemy kogoś na jego miejsce, będzie dalej naszym menagerem i sponsorem.
-Przecież ja nikogo takiego nie znam! - krzyknęła Maja - co wy chcecie!?
-Oj, wiem,że się macie o coś do siebie żal, ale ty przecież umiesz śpiewać - odrzekła Pamela
-No i jak tańczysz, mogłabyś go zastąpić, prosimy - dodała Laura
-To było rok temu - powiedziała M.
-Możemy wejść, zapuścimy jakąś nute i przekonamy się, co ty na to?
-Okej.

Okazało się jednoznacznie,że M. rzeczywiście nie wychodzi z wprawy. Dziewczyny przetańczyły i prześpiewały kilka utworów. Rozmawiały jak dawniej. M. zgodziła się zastąpić Hakera, spodziewała się, że to go bardzo zdenerwuje, a to ją motywowało. Wymyślili nowe teksty piosenek i styl. M. postanowiła być dziewczyną w masce, po co H. ma ją od razu rozpoznać. Dziewczyna z wdziękiem kotki, sprytem lisa, giętkością węża i klasą damy.

Dziewczyna nosząc maskę, wprawiała w ciekawość dziennikarzy, którzy ścigali ją na każdym kroku, aby dowiedzieć się jak wygląda bez maski,kim jest, niestety nie udawało im się. W końcu jednak musiał nastać dzień w którym ją ktoś rozpoznał, oczywiście musiał być to Haker. Automatycznie zadzwonił do Rudego, gitarzystą, z którym jednym w dalszym ciągu utrzymywał po odejściu z zespołu dobre kontakty.

-Tak? - powiedział odbierając telefon Rudy.
-Mam do Ciebie sprawę, gdzie macie mieć pojutrze koncert?
-No, akurat tam gdzie ty.
-Ahaaa, a gdzie się zatrzymacie? Chciałbym z Tobą pogadać - dopytywał się H.
-W HPR-u.
-No to jutro o 18, na dole okej?
-Spoko.

HTR, koncert jutro, wszyscy rozeszli się po pokojach, R. zeszedł do baru pogadać z kumplem. H. podsunął mu gazete, wskazując palcem na zdjęcie:
-To Majka, tak?
R. spojrzał na niego zaskoczony milcząc.
-To na pewno ona. Jest tutaj tak? Chce z nią pogadać.
-No i co myślisz,że ci powiem, który pokój? Tak?
-Powiesz, bo poczekam i tak z nią pogadam.
-Wstydziłbyś się - wzgardził R. i odszedł mówiąc- ona Cie nienawidzi...
-Ale ja ją kocham- westchnął milcząco do siebie.

Wypił setkę i poszedł za Rudym... stanął w ciemnym zakątku korytarza z nadzieją,że Maja wyjdzie z pokoju, wyszła i za chwile wróciła. Podszedł do drzwi i zapukał. Maja stanęła w okularach, jakby przypadkiem był to jakiś dziennikarz. Otworzyła, lecz widząc go chciała zamknąć drzwi, lecz ten zdążył zablokować jej odruch:

-Jak mogłaś? - powiedział patrząc w jej oczy.
-Jak mogłam? Poprosili mnie, nie trzeba było zwalniać miejsca - powiedziała rzucając zimne spojrzenie.
-Nie oto mi chodzi! - krzyknął.
-To o co?!- to o co odpowiedziała równym wrzaskiem.
-Odeszłaś bez słowa, zmieniłaś numer, ukrywałaś się, jak mogłaś, no jak? - zapytał z żalem.
-Jak? Już ja ci powiem jak pamiętasz 16 marca rok temu.
- Nie - odpowiedział zaskoczony.
-Jak to nie! Tamtego dnia lizałeś się z Olką. No i ty sie dziwisz! - wzgardziła nim - dobrze, że nie byliśmy parą.
-Tak, to skoro nie byliśmy to co ci to mogło przeszkadzać, a poza tym to i tak nie prawda.
-Nie kituj, ślepa nie byłam!
-Proszę cie, przestań, pogadajmy normalnie. Wpuścisz, czy mam sam wejść?
-Chcesz się kłócić, proszę bardzooo... - zaprosiła M. H.
H. wszedł przewracając oczami na takie zaproszenie. M. zdjęła okulary, położyła się na łóżku, wyłączyła telewizor.
-Słucham.
-16 marca może nie uwierzysz, ale to ona zaczęła, rzuciła się na mnie...
-Tak, tak, jesteś taki seksowny,że wszystkie laski dosłownie padają ci w ramiona - przerwała z ironią w głosie.
-Przestań!
-No co?
-Daj powiedzieć. Okej? Prosze... - powiedział, M. spojrzała milcząco, a H. Usiadł obok niej.
-Ona widziała,że idziesz. Specjalnie to zrobiła, a mi nie podobają się plastiki, a ty dobrze o tym wiesz, no przynajmniej wiedziałaś.
M. wstałam, rozejrzała się jakby czegoś szukała.
-Czy ty mnie słuchasz?
-Tak, tak, tylko zgłodniałam, przepraszam, wiesz,że na głodniaka to nie umie słuchać, ale to nie znaczy,że ci wybaczam.
-No to może...
-Nie no kontynuuj, zrobie barszczyk i możesz mowić dalej.

5 minut później

-Słuchaj Haker, powiem ci prawdę - oznajmiła i odłozyła kubeczek, spojrzała w oczy chłopaka - zależało mi na Tobie, myślałam "może coś z tego będzie", ale po tym z Olką, wiesz, niechciałam cie znać. Nie byłam Twoją dziewczyną, a poczułam się jakby ktoś mi rzucił nóż prosto w serce. Stwierdziałam,że będzie lepiej jak odejde.
-Majka, proszę cie, tak od wszystkich sie odciąć, zaprzepaścić talent, zerwać przyjaźnie i zrezygnować ze wszystkiego, oszalałaś? - mówił zaniepokojony, trzymając ja za rękę. -Myślałem,że nigdy cie już nie zobacze. Nie mogłem nawet się wytłumaczyć. Masz do mnie żal, wiem, rozumie, ale może mogłabyś mi wybaczyć? Dłużej bez Ciebie nie wytrzymam, dzień w dzień o Tobie myślałem, bo z kim innym mogłbym być, znamy się tak długo przyjaźniliśmy, nie wiem czy nadal masz mnie za przyjaciela. Codziennie wpatrywałem się w Twoje zdjęcie. Tak sie odciełaś,że przestałem szukać, bo nie wiedziałem już jak się z Tobą skontaktować, nawet na listy nie odpowiadałaś. A ja... powinienem dawno to powiedzieć - westchnął, zamilknął na chwile, spojrzał jej w oczy i dokończyć - powiedzieć,że cie kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Majka milczała, jakby ktoś rzucił na nią czar, nie wiedziała co odpowiedzieć, wiedziała,że go kocha, ale jak mu tak od razu wybaczyć, a jeśli byłaby to dla niej ostatnia szansa? Siedziała, ze spuszonym wzrokiem, a rozpuszone włosy spływały jej po policzkach, sama nerwowo przebierała palcami. Haker widział,że coś jest nie tak, więc postanowił odejść:
-Pójdę już, przepraszam,że ci zajęłem tyle czasu.
Z chwili na chwile był bliżej wjścia, Majka podjęła decyzje i pobiegła za nim, przecież nigdy nie kłamał i złapaa go za prawe ramie:
-Czekaj! Nie idź! Musze ci coś powiedzieć? Chcesz odpowiedź? Czy ta pójdziesz bez odpowiedzi? - pytaa.
-No to mów - odpowiedział spokojnie.
Majka nagle przytulia się do Hakera, a ten odwzajemnił jej uścisk. Majka rozpłakała się, mówiła przez łzy:
-Przepraszam,że w ciebie zwątpiła. Udawałam,że cie nienawidze, bo ja... - odchyliła się, by spojrzeć mu w oczy - no bo ja ...
Haker spojrzał na nią błyszczącymi piwnymi oczami, otarł jej łzy i lekko sie uśmiechając powiedział:
-Wiem od zawsze.
-Naprawdę?
-Tylko głupio zrobiłem,że tak długo milczałem, nie przyznając się nim zamilkłaś. Mogę?
-Co możesz? - spytała
Pochylił się ku niej, a ich usta i serca spotkały się. Być razem to było ich przeznaczenie,"mówią że, kiedy rodzi się człowiek...z nieba spada dusza i rozpada się na dwie części...Jedna z nich trafia do kobiety druga do mężczyzny... Natomiast całe życie polega na odnalezieniu tej drugiej połowy... połowy swojej własnej duszy...połowy samego siebie... " a przed miłością nie można uciec.

_________________________________________________________




Pisareczka moje pisarskie kroki